Pieśniewski polish
Pieśniewski english


Aktualności


 2024-08-23

I on jeszcze... nogi nie ma

Znamy się z Z. od ponad 30 lat. Pracowaliśmy w tym samym instytucie na uczelni. Ale licencję i dokumentację Foki kupił ode mnie wcześniej zanim się poznaliśmy. To jednak szczegóły, najważniejsze, że Fokę zbudował i żegluje na niej nieprzerwanie od tego czasu wyłącznie.. po Wiśle i to przeważnie samotnie.

Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że Z. nie ma jednej nogi. Stracił ją w Londynie, dawno temu. Z. zwiedzał Anglię swym przedwojennym polskim kultowym motocyklem , marki Sokół. Jakiś angol zmiażdżył mu ją swym samochodem w londyńskim korku. "Fachowi" londyńscy lekarze, nie zastanawiając się długo, obcięli ją. Konsultacje po powrocie do Polski wykazały, że można ją było uratować. Wycieczka skończyła się fatalnie również dla Sokoła. Skończył na szrocie

Być może łódka którą Z. sam zbudował nie zalicza się do najelegantszych spośród Fok, ale to jedyna, która żegluje wyłącznie po Wiśle niemal co weekend . I to z minimalna załogą, bo Z. lubi żeglować samodzielnie. Wzbudza to wręcz sensację wśród członków klubu w porcie którego cumuje żółta Foka. Wiadomo czym się może zakończyć rejs po naszej dzikiej Wiśle, płytkiej, pełnej mielizn i podwodnych kamieni.

Z. startuje zawsze w regatach , które klub, jako jedyny chyba w stolicy, organizuje na Wiśle, w weekend najbliższy tzw. wiankom, a więc przeważnie w ostatni w czerwcu. I w tym roku, Z. także nie opuścił imprezy, choć warunki nie zachęcały do żeglowania na lekkiej mieczówce. Szkwalisty wiatr przekraczał 6B, zaś "wysoka woda" na rzece mocno przyśpieszyła jej nurt nawet do 7 węzłów.

Jak wynika z relacji Z,, te niesprzyjające okoliczności przyrody właśnie zdecydowały o zaokrętowaniu załoganta, zresztą członka rodziny. Konsekwencje okazały się poważne. W krytycznym momencie, załogant zagapił się , przytrzymał szot ,zamiast go szybko poluzować, bo Fokę dopadł szkwał o prędkości ekspresu. Łódka się poddała. To w końcu mieczówka a nie jacht balastowy. Po krótkiej chwili maszt i żagle poszły pod wodę. Gorzej, że znalazł się tam także sternik. Na dodatek z szotami grota zaplątanymi wokół protezy nogi.

Nie wiem jak się wyplątałem i złapałem oddech na powierzchni- mówił mi później Z. Nic nie pamiętam, działałem instyktownie.

Załoganta i stewrnika sprawnie wyłowiła obstawa czyli wodni strażacy i policjanci, natomiast gorzej im poszło z łódką. Niesiona silnym prądem dryfowa dobre 3 kilometry, szorując topem masztu i żaglami po dnie. Ratownicy czyli policja wodna i strażacy mimo usilnych starań nie byli w stanie ją przechwycić. Foka płynęła tak nie całkiem zanurzona ( komory wypornościowe zadziałały) , aż wreszcie szczęśliwie zatrzymała się na jakieś mieliźnie. Wtedy dopiero ratownicy , nie bez trudu opanowali sytuację. Udało się im "złapać" wreszcie Fplkę i, po częściowym wypompowaniu w wody, doholować do portu w klubie.

Co najdziwniejsze, maszt i takielunek przetrwał te "sondowanie" dna Wisły. Ocalał też 30-letni grot, czego nie można było powiedzieć o równie wiekowym foku. Był, jak się sternikowi wydawało, stracony, niemal w strzępach.

Ale, nie był to wówczas główny powód do zmartwień. W klubie sternikiem natychmiast zajęli się ratownicy medyczni. Po wykonaniu EKG zawyrokowali:" Ma Pan migotanie przedsionków. Jedziemy do szpitala". Z. zaoponował: " nigdy nie miałem żadnego migotania, ani innych problemów z sercem ...". No to ratownicy zafundowali mu jeszcze jedno EKG, po którym znów powtórzyli swoją diagnozę. Z. ponownie zaprzeczył, używając mocniejszych sformułowań. Nie przekonał jednak medyków. Zapewne, dla spokoju własnego sumienia podeszli do trzeciej próby EKG. by ze zdumieniem stwierdzić, że .. nie ma na nim żadnego śladu migotania, EKG było zupełnie prawidłowe. Nie kryli więc zaskoczenia. Ale szczeki im opadły jeszcze bardziej, gdy usłyszeli odpowiedź na pytanie jakie zadał Z. jeden z nich: "..a ile ma Pan lat?"
"Osiemdziesiąt siedem " - odpowiedział zgodnie z prawda i peselem sternik Z.
Dłuższą chwilę zajęło im przetrawienie tej wiadomości. Stali jak zamurowani aż wreszcie jeden z nich wyjąkał:
"No i on jeszcze qrwa nogi nie ma"
...

Poszukiwania nowego lub używanego foka do Foki Z., (również przeze mnie) wśród nielicznych już byłych armatorów zakończyły się fiaskiem. Foka sternika Z. Jednakże nie pozostała bez foka. Okazało się, że ten stary po przejściach da się jednak naprawić. Dokonał tego znany warszawski żaglomistrz, chwaląc przy tym jakość dakronu sprzed 30 lat. Trzeba było tylko wymienić jeden cały bryt na nowy, resztę rozdarć została pozszywana.

Żółta Foka sternika Z nadal będzie żeglować po Wiśle w trymie jak przed 30 laty

Na podstawie relacji sternika
Jerzy Pieśniewski










 



Aktualności











Felieton



All right reserved © Jerzy Pieśniewski 2006-2024