Artykuły
2009-03-18 - "Wiatr i Woda 2009" Z kryzysem w tle
W roku kryzysu ekonomicznego na Tragach "Wiatr i Woda 2009" żadnego kryzysu nie było widać. Dobrze się maskował. Dało się go jednak odczuć w rozmowach z producentami, zwłaszcza jachtów, ale także osprzętu. Potwierdzała go również nieobecność niektórych stoczni. Z rozmów kuluarowych przebijał raczej minorowy nastrój, potwierdzony przez hiobowe wieści np. o upadku niemieckiej stoczni Dehler Yachts wraz ze stowarzyszoną z nią belgijską Etap Yachting, potężnej kilkutysięcznej redukcji zatrudnienia w amerykańskiej grupie Brunswick (jachty motorowe). Zamknął też podwoje parę miesięcy temu, taki potentat jak Getz -światowy leader w produkcji high- tech największych morskich jachtów regatowych m.in. do regat o Puchar Ameryki. O kryzysie w polskich stoczniach donosi nawet prasa codzienna ("Rzeczpospolita" z 17.03). Takich "braking news" jest znacznie więcej. Niewesoło.
A u nas, w Warszawie orkiestra jeszcze gra. I to jak głośno. Widzów i wystawców na "Wiatr i Woda" więcej niż w ubiegłym roku ( blisko 27 tys.). Jachty też coraz większe. Ceny powierzchni wystawowej spotęgowane przez kurs Euro- horrendalne, porównywalne z tymi z Hamburga, tyle że "potencja" handlowa warszawskich targów jakby nie ta. Trzeba jednak organizatorów wytłumaczyć: stoją pod ścianą, z pistoletem cennika przyłożonym przez właścicieli Expo XXI, jedynego w Warszawie kompleksu wystawowego. Na szczęście, za dwa lata już koniec tego monopolu, bo podobno ekspiruje kontrakt z właścicielami hal na Prądzyńskiego. A nowa hala wystawowa już czeka... na Pradze.
Nowości na wystawie tym razem nie za wiele. Nie miejsce tu by je oceniać, tym bardziej, ze nagrody przyznawane na Wystawie zawsze wzbudzają wiele kontrowersji. Dało się odczuć brak mniejszych jachtów żaglowych. W ogóle, wyglądało, jakby nie wystawiono ich zbyt wiele ( około 20- według wstępnego szacunku), choć może to wrażenie wynikać z bałaganu, niezrozumiałego pomieszania przeważającej masy motorówek z jachtami żaglowymi. Wygodne to tylko dla tych stoczni, które produkują obydwa rodzaje jachtów, ale z pewnością nie dla publiczności odwiedzającej Targi. Na szczęście targi to niezbyt duże: tylko dwie hale i namiot. Bez trudu więc można było "wydłubać" jachty żaglowe z plastikowej masy motorówek jak rodzynki z ciasta.
Z rzeczy dla mnie niezrozumiałych na plan pierwszy wybija się pozycja skądinąd dobrze ocenianej, zwłaszcza za wnętrze, Scandinavi 26. Jej reszta była zdecydowanie mniej widoczna. Dlaczego stała tak wysoko, mimo braku płetwy balastowej? Czyżby wystawca chciał coś ukryć. Nijak nie dało się ocenić jej sylwetki. Zabrakło perspektywy. Wyeksponowano za to sam kadłub. A kadłub jak to kadłub, zwykłemu żeglarzowi niewiele powie.
Do nagród "Gwóźdź Targów" się nie mogę odnieść. Problem jednak jest z jury nagrody. Nie wszyscy członkowie tego gremium zdają sobie sprawę z mniej lub bardziej subtelnych różnic i podobieństw między jachtami, ignorując zwłaszcza te ostatnie. A byłoby nad czym dywagować.
Z zaliczonych imprez targowych silne wrażenie niesmaku wyniosłem z niewinnie zapowiadającego się spotkania w sprawie Przepisów Pomiarowych PPJK według opracowanej przeze mnie formuły. I to za sprawą jednej tylko osoby. Już sama obecność Admirała ładuję atmosferę dynamitem kłótni. Racja jest wyłącznie po jego stronie, bez względu na to czy ma rację czy wręcz przeciwnie. Nie powiodły się próby moderowania konfliktu z resztą uczestników spotkania. Tym razem Admirał szykuje zamach na klasę T3. Plotka głosi, że buduje "one-offa", który będzie miał współczynnik balastowy prawie jak jachty Americas Cup czy RC 44- ponad 70 %. Jeśli to prawda, klasa może podzielić los 730-tki- "klasy z klasą", która upadła bez wdzięku dzięki właśnie takim działaniom ( casus Volkswagena). Komisja Pomiarowa PPJK jednak nie będzie przyglądała się temu bezczynnie.
Jak zwykle na targach, najważniejszy jest ich towarzyski aspekt. To jedyna w roku okazja do spotkań z dawno niewidzianymi bliższymi i dalszymi znajomymi oraz nieznajomymi m.in. na stoisku "Żagli" czy przy Phobosie 29 wystawianym przez Dalpol-Jacht i firmę czarterową Sailor Wojciecha Gila. Trudno je zliczyć. Do tej kategorii targowych "iventów" zaliczyłbym również mój "występek" na scenie wraz z Andrzejem Skrzatem i Jackiem Centkowski z okazji 50-lecia "Żagli". Szkoda, że poprzestano na oficjalnej części, bez dalszego ciągu w kuluarach.
Nie podejmuję się prorokować, jak wyglądać będą Targi w następnym roku. Kryzys może i minie, ale sęk w tym, że nikt nie wie kiedy. To pewne, że nie wszystkie stocznie go przetrwają.
Te impresje targowe uzupełniam galeria zdjęć, oczywiście wyłącznie jachtów żaglowych, zarówno tych, które mi się podobały jak i niekoniecznie bliskich mojemu gustowi.
Jerzy Pieśniewski
|