Artykuły
2008-09-03 - Kryzys PPJK
Zbulwersował mnie ostatnio fakt, że jedna z najważniejszych imprez cyklu PPJK Mistrzostwa Warszawy mają w rankingu najniższy z możliwych współczynnik czyli 0,5, . Nie chcę wnikać czyja to zasługa, że regaty, w których startowało nawet po sto jachtów, tak zeszły na psy, przynajmniej w tej klasyfikacji. Zapewne, przedwcześnie byłoby na tej podstawie wieszczyć kryzys PPJK, gdyby nie inne tego symptomy. Najważniejszy z nich jednak to spadająca z roku na rok frekwencja w głównych dotychczas imprezach sezonu jak np. regat Boatshow czy Mistrzostwa Polski Jachtów Kabinowych. I gdyby nie udział w nich klas stricte regatowych jak Skippi 650 czy Micro, to jachty klas turystycznych można by policzyć niemal na palcach obydwu rąk, dwu rachmistrzów. W klasie T1 do Mistrzostw Polski zgłosiło się aż 5... jachtów. Mniej wrażliwe na kryzys, a przynajmniej opierają się mu, jednak imprezy regionalne jak np. regaty w Iławie, Augustowie czy na Powidzu nie wspominając o Długodystansowych Mistrzostwach Polski w Włocławku. Dlaczego? Każdy, kto uczestniczył w tych imprezach jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, w krótkich żołnierskich słowach. Abstrahując od poziomu organizacji i sędziowania oraz stopnia "przyjazności" regat dla uczestników, o powodzeniu decyduje również udział miejscowych żeglarzy. Startują, przeważnie bez szans na wygraną, ale motywowani dobrze pojętym patriotyzmem lokalnym i chęcią uczestnictwa w wydarzeniu. Brawo!
Nie mam zamiaru bawić się w dziennikarza śledczego, ani też sugerować zmian w organizacji. Moja chata z kraja, ale nie aż tak daleko by nie zastanowić się na tym co mnie szczególnie dotyczy, a mianowicie: w jakim stopniu wpływ na ów kryzys może mieć sama formuła pomiarowa, którą opracowałem przecie dobre kilka lat temu Czy nie wyczerpała się, ujawniając swe luki i niedoskonałości, nieuchronne wobec jej prostoty wymuszonej możliwościami technicznymi i organizacyjnymi oraz stanem wiedzy naszych żeglarzy?
Właściwie to już pytanie retoryczne. Próbowałem nawet na łamach forum PPJK wywołać dyskusję, sugerując zmiany w formule. Nie zamierzam powtarzać przestawionych tam argumentów. Po doświadczeniach tegorocznego sezonu muszę się jednak wycofać z jednej z propozycji tam zawartych. Nie ma potrzeby wprowadzać ograniczeń długości jachtów. Tym samym bowiem postawiło by się definitywnie "szlaban" starym, nie dożaglowanym i ciężkim konstrukcjom lub nowszym, ale dedykowanym do czarteru. A właśnie takie jachty "ratowały frekwencje" w klasie T2 podczas Mistrzostw Polski. Ze względu na długość musiałyby startować w T3 (np. Tanga, Morsy, Sportiny 680, Antile 24) lub T2 (np. Sasanka 620). Oponenci powiedzą, że i tak ich nie zobaczymy w następnych regatach bo, po nienajlepszych wynikach, odechce się im ścigać. Rzeczywiście, mogą stracić ochotę, ponieważ nie mają szans z jednostkami projektowanymi i budowanymi specjalnie "pod formułę", z symbolicznym wnętrzem, ale spełniającym formalnie przepisy. Można więc powiedzieć, że idea PPJK została wypaczona. Zamiast wyścigu sterników mamy konkurs jachtów, zamiast wyciągnąć z szuwarów na regaty jak najwięcej turystów, zniechęca się ich perspektywą roli "czerwonych latarni" i to bez względu na umiejętności sterników i załóg. Niestety, nie ma takiej formuły, która by ową "degenerację" eliminowała całkowicie. Nie wolny od tego jest nawet IMS. Radykalny na to sposób znaleźli jedynie Francuzi w swoim Handicup National. Każdego roku przed sezonem Francuski Związek Żeglarski (FFV) publikuje tabele współczynników wyrównania czasowego dla poszczególnych typów jachtów turystycznych produkowanych seryjnie. Ustala się ją na podstawie średniej wyników dla poszczególnych typów w regatach poprzedniego sezonu (na podstawie rzeczywistych czasów przebycia trasy). W rezultacie , jeśli jakiś typ miał dobre wyniki, przydziela mu się mniej korzystny współczynnik, oczywiście nie dowolnie, ale według działającego od kilkudziesięciu lat systemu. Każde odstępstwo od seryjności w takielunku, balaście czy części podwodnej jest surowo karcone powiększeniem ratingu.
Nie ma się co łudzić; na razie nie widzę szans na wprowadzenie podobnego systemu. I to nie dlatego, że nie ma danych o rzeczywistych prędkościach uzyskiwanych przez poszczególne typy jachtów, ale równie z powodu polskiego indywidualizmu. Nawet pozornie jednakowe jachty mogą różnią się zarówno masą jak i powierzchnią żagli, o wnętrzu nie wspominając. Jesteśmy więc niejako skazani na formułę i to możliwie najprostszą. Trzeba jednak ją tak zmodyfikować by wygrana bardziej zależała od umiejętności żeglarzy, a nie nowoczesności konstrukcji. Słowem, formuła powinna jeszcze bardziej wyrównywać szanse.
Po kilku latach stosowania obecnej okazało się, że w warunkach jeziorowych opłaca się, przynajmniej w klasie T1 i T2 startować na jachcie nawet ciężkim (według formuły), ale długim i z jak największymi żaglami. Dawało to przewagę zarówno na słabych wiatrach (duża powierzchnia żagli) jak i przy silnych kiedy prędkość zależy od długości łódki. To właśnie, oraz preferowanie starych konstrukcji powinno wyznaczyć kierunek modyfikacji przepisów pomiarowych. W klasach T1 i T2 parametry jachtów powinny zbliżyć się do tych jakie odpowiadają prawdziwym jachtom turystycznym podobnej wielkości. A że rozmijają się obecnie, świadczy choćby porównanie np. Sasanki 660 z najnowszej konstrukcji jachtem klasy T2 o identycznej długości.
Nie kryję, ze modyfikacja taką mam w zanadrzu. Ogólnie ją charakteryzując, rating będzie zależał w większym stopniu od długości i powierzchni żagli. Żeby te parametry skompensować trzeba będzie większego niż dotychczas wzrostu masy łódki. Dodatkowo, jednostki turystyczne z mieczem obrotowym dostałyby handicap w postaci zwiększonej kary za miecz szybrowy ( dotychczas 0,5 %). Trzeba by tez zastanowić się, czy bonus za wiek jednostki nie uzależnić od wieku tego typu konstrukcji. Zniknął by wówczas problem z weryfikacja daty budowy, szczególnie kłopotliwy obecnie, gdy nie wymaga się rejestracji jachtów. Oczywiście, stare jachty po przeróbkach i modyfikacjach powinny być traktowane jak nowe.
Czy zmiany te mogą doprowadzić do odrodzenia regat PPJK? Sądzę, że, choć nie dają gwarancji, to jednak niosą taką nadzieję. Warto spróbować, ponieważ bez zmian, również organizacyjnych, PPJK będzie zjeżdżać po równi pochyłej z coraz większą prędkością.
Jerzy Pieśniewski
|